Stałam przed sporą grupą chłopaków z
mojej klasy i jeszcze paroma innymi. Wstyd przyznać, ale nawet imion tych
swoich nie znałam, poza Karolem. Uśmiechnęłam się szeroko i słuchałam jak
nauczyciel tłumaczy im, że gram z nimi. Niektórzy nie mieli ciekawych min. A ja
nadal trzymałam ten nadgarstek.
-…. na początek 10 okrążeń na połowie
boiska.-usłyszałam samą końcówkę. Poczekałam, aż większość z nich już będzie
biegła i ruszyłam na samym końcu. Byłam lekko spięta.
-Na to też coś wymyślimy.-zaśmiał się
Karol.-Kama Cię uprzedziła?
-Że lepiej ściągnąć bransoletkę?-
zapytałam. Potwierdził.-Tak, uprzedziła.
-Może nie zauważą.- chyba chciał mnie
pocieszyć.-To tylko…
-Zamilcz.-warknęłam.
-Spokojnie.-zaśmiał się.
Przyśpieszyłam. Był miły, ale ciągle
się śmiał, a ja nie wiedziałam już powoli z czego. Pokręciłam głową. Biegłam
właśnie koło jakiegoś blondyna, który badawczo mi się przyglądał.
-Dlaczego wybrałaś piłkę nożną?-
zapytał jakby od niechcenia.
-Bo jest częścią mojego
życia.-uśmiechnęłam się.- I nawet nie miałam pojęcia, że u was brak żeńskiego
zespołu.
Nie odezwał się, a ja czułam się jak
intruz. Przez myśl nawet przeszła mi zmiana na koszykówkę. Pokręciłam jednak
głową i biegałam dalej. Po skończeniu wykonaniu jednego zadania nauczyciel
kazał nam położyć się przed linią. Po kolei połowa osób ćwiczących miało
wykonywać ćwiczenie do końca sali i z powrotem. Zajęło nam to jakieś 5 minut.
-Lila na jakiej grasz pozycji?- zapytał
jeden z chłopaków. –O ile umiesz grać.
-Konrad wyluzuj.-powiedział
Karol.-Lila?
-Pomoc, albo atak.-szepnęłam cicho.-Ale
to było w poprzedniej szkole, jak grałam z dziewczynami.
-Lila gra z nami.-oznajmił Karol. Objął
mnie ramieniem i przeszliśmy do reszty naszej drużyny.-Nie bój się mała.
Pokręciłam z politowaniem głową i
ogarnęłam twarz i ubiór mojej drużyny, żeby przypadkiem nie podać do kogoś z
przeciwnej drużyny. Przez parę pierwszych akcji piłka nie znalazła się przed
moimi nogami ani razu. Biegałam więc z jednej połowy na drugą, wciąż mając
czystą pozycję. Wreszcie podał mi Karol, a ja minęłam jednego chłopaka.
Pozostali dwaj, których miałam przed sobą próbowali zainterweniować, ale nie
udało mi się. Przymierzyłam się do strzału i trafiłam w okienko. Odwróciłam się
i wróciłam na pozycję nie patrząc na ich zdziwione miny. Od tej chwili osoby
grające ze mną zaczęły mi podawać. Wygraliśmy 10:7. Przed nami jeszcze jeden mecz, ale to po
krótkiej przerwie. Razem z Leną i Kamilą, które właśnie skończyły grać swój
mecz ruszyłam do szatni.
-Niezła jesteś.-stwierdziła
Lena.-Widziałam twoją pierwszą akcję.
-Dzięki.
Wyciągnęłam z torby butelkę wody i
powoli wypiłam połowę zawartości. Dziewczyny, z którymi grała Lena i Kamila
patrzyły na mnie z zaciekawieniem. Tatuaż? Oby nie. Schowałam pośpiesznie wodę
i opuściłam szatnię. Usiadłam na tej samej ławce, co wcześniej i czekałam na
rozpoczęcie drugiej lekcji.
-Przepraszam.-usłyszałam nad sobą.-
Myślałem, że… ach, no…. Piłka nożna jednak nie jest tylko dla facetów, cieszę
się, że będziesz z nami grała.
-Miło to słyszeć.. Konrad, tak?-
zapytałam.
-Tak.
Gdzie się nauczyłaś tak grać?
-Trochę z kumplami na osiedlu, trochę w
poprzedniej szkole.-odpowiedziałam.
-Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie
bardzo zła?
-Nie, chyba nie. Tylko nie oceniaj już
ludzi nie wiedząc, jacy są.-poprosiłam.- A ty? Grasz gdzieś?
-Troszkę w Warcie Poznań i tu w
szkole.-odparł.
-Warta? Eeeee?
-Pierwszoligowy klub.-odparł.- W
ekstraklasie jest…
-Lech Poznań.-wypowiedziałam tą nazwę
lekko się krzywiąc.
-Dokładnie.-zaśmiał się. Na salę weszli
pozostali, więc wstałam z ławki.
~~~~
-Jedziesz do domu?- zapytał Karol,
który stał pod drzwiami Sali.
-Tak.
-To jadę w tym samym kierunku, skoro
mieszkasz obok stadionu.
Nie pytałam o to, czy mieszka w
okolicy, czy może chce kogoś odwiedzić. Skierowałam się razem z nim w stronę
przystanku tramwajowego. Teraz mieliśmy zobaczyć się dopiero w poniedziałek.
-A dasz mi swój numer?- zapytał.- Jak masz
jutro wolne popołudnie, to je Ci zajmę.
-Wielkich planów nie miałam. Chciałam
trochę poznać Poznań.- oznajmiłam.-Daj telefon, to Ci wpiszę ten numer.
Podał mi komórkę, a ja wpisałam tam
ciąg cyfr. Podjechał nasz tramwaj, więc wsiedliśmy do środka. Żadne z nas nie
skasowało biletu, co od razu skierowało do nas kanara, który był w środku.
Wyciągnęłam swój bilet miesięczny, mój towarzysz zrobił to samo. Kanar był
niepocieszony i poszedł dalej. Karol
pożegnał się ze mną całusem w policzek na przystanku przy stadionie, a ja
pojechałam o jeden dalej.
W domu siedziały już bliźniaczki.
Zajadały się obiadem, zapewne kupionym w jakiejś knajpie. Skierowałam się do
kuchni, rzucają torbę pod ścianę. Nie miałam wyboru, musiałam ugotować sobie
obiad.
~~~~
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.
Mogłam się domyślić, że to Małgorzata dzwoni po to, abym zrobiła jej śniadanie. W
zza dużej koszulce z herbem WKS’u skierowałam swoje kroki do kuchni, by zrobić
piekielnej królowej jej ulubione naleśniki, która jadła co sobotę. Wiele razy
powstrzymywałam się od tego, aby jej coś do nich dosypać. Wolałam przeżyć, bo ona
od razu wiedziałaby, że coś jest nie
tak. Kiedy jej królewskie śniadanie
znalazło się na talerzu przed nią
poszłam zrobić sobie kanapki. Przyrządzenie
sobie czegoś innego spotkało by się z głupim komentarzem tej ropuchy.
-Masz.-podała mi kawałek jakiegoś
plastiku.-Karta Kibica Lecha Poznań, jak i twoja karta płatnicza. Co miesiąc
będę Ci wpłacała 500 zł na twoje wydatki.
No i w niedzielę idziesz ze mną i dziewczynkami na mecz.
-Słucham?!?-prawie wyplułam na nią
wszystko, co miałam w ustach.-Mam iść na mecz tego zasranego Lecha? Chyba ocipiałaś!
-Nie tym tonem.- warknęła.-Ty nie masz
, ty musisz.
-Nie pójdę na mecz Lecha.- oznajmiłam.-Przecież
jestem ze Śląska! Mam na meczu
krzyczeć pod adresem tych z Poznania
same…
-Nawet o tym nie myśl moja panno. Jutro
o 17 widzę Cię gotową w salonie, ubierz się w coś białego, lub niebieskiego.
Ewentualnie mogę Ci dać szalik, dostałam trzy od znajomego dla was. Obiecałam
mu, że będę z waszą trójką.
-Dzięki.-mruknęłam.- Ale ja NIGDZIE NIE
IDĘ!
-Liliano Matyjasik!- zawołała.- Jestem
teraz twoją matką, więc musisz mnie słuchać. Idziesz z nami na ten mecz i nie
chcę słyszeć na ten temat ani słowa.
-Nie jesteś moją matką ! NIENAWIDZĘ
CIĘ!- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Dlaczego Bóg mnie tak skarał i
postawił na drodze mojego taty taką ropuchę?
Rzuciłam się na łóżko, a parę minut
później rozdzwonił się mój telefon. Byłam przekonana, że to ta wstrętna kobieta
i nie odebrałam. Jednak po chwili komórka dała o sobie znać, więc zła wstałam i
zabrałam komórkę z szafki. Widząc numer Karola trochę złagodniałam.
-Cześć. Przepraszam, że nie odebrałam,
ale…
-Nie ważne. To chcesz poznać Poznań?- zapytał.
-W sumie miałam zaraz wyjść na cały
dzień.-odparłam.- Jak chcesz, to możesz mi potowarzyszyć.
-Pewnie. Gdzie się spotkamy? -zapytał.
-Stary Browar?- zaproponowałam.
-Pewnie. O której?
-Jest po 11. Może o 13?
-Jasne. Główne wejście?
-Tak. Do zobaczenia.
-Pa.
Rozłączyłam się i skierowałam w stronę
szafy. Musiałam wybrać coś bez śląskiego akcentu. Zajęło mi to parę minut,
jednak dałam sobie radę. Poszłam wziąć szybki prysznic i się przebrać.
-Wychodzę, będę wieczorem!- zawołałam,
gdy otwierałam drzwi od mieszkania.
-Dokąd?
-Poznać miasto.-odkrzyknęłam i
trzasnęłam drzwiami.
Była 12:23, więc miałam jeszcze sporo
czasu, aby dotrzeć na umówione miejsce, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Znów miałam szczęście, mój tramwaj przyjechał minutę po moim przyjściu na
przystanek.
~~~~
Stałam przed Starym Browarem i czekałam
na mojego towarzysza. Ujrzałam go w oddali, więc skierowałam się w jego stronę.
Przytulił mnie na powitanie i ucałował mój policzek. Uśmiechnęłam się tylko.
-Gdzie idziemy?- zapytałam.
-Najpierw załatwić coś na twój tatuaż,
aby nie było go widać.- oznajmił.-Twoje nerwowe trzymanie nadgarstka następnym
razem może sprawić, że ktoś się domyśli, że coś jest nie tak.
Zgodziłam się. Karol razem ze mną skierował się do sklepu
sportowego, gdzie kupiłam frotkę na nadgarstek i problem miałam z głowy.
-Byłaś już nad Wartą?
-Nie, jeszcze nie.
-No to już mamy kolejny punkt naszego
zwiedzania.-stwierdził.- To zupełnie inne miejsce, niż centrum Poznania.
Niezależnie od tego, gdzie będziesz nad Wartą, poczujesz się, jakby to nie był
Poznań. Woda, trawa, drzewa. Miejsce, gdzie przestajesz myśleć o tym, że
otaczają cię setki budynków i tysiące ludzi.
-Zobaczymy, co ja pomyślę, gdy tam będę.-uśmiechnęłam
się.
-Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Bo
chcę Cię przekonać do Poznania.
-Jak Ci się to uda, to będziesz
mistrzem.-roześmiałam się.
-Zobaczysz, że mi się uda.
-Nie bądź taki pewny siebie.-mruknęłam.
-Wrocławianko są też inne piękne
miasta, poza Wrocławiem.
-Nie ma mnie tam od jakiegoś tygodnia,
a ja tak tęsknię.-westchnęłam patrząc przed siebie.-Dodatkowo moja macocha chce
iść jutro na mecz tego waszego Lecha. I ja mam iść. Rozumiesz? Ja, kibić Śląska
Wrocław. Jak ja się później pokaże w moim Gnieździe? Przecież oni mnie tam
pobiją bardziej, niż kibice tego Lecha, gdy zobaczą mój tatuaż.
Chłopak znów się śmiał ze mnie.
Fuknęłam obrażona i ruszyłam przed siebie, jednak on mnie dogonił.
-Ślicznie wyglądasz, jak się
złościsz.-szepnął mi do ucha, gdy obejmował mnie w pasie.
-Cały czas się ze mnie śmiejesz.- mruknęłam.-To
nie jest miłe.
-Przepraszam, ale to silniejsze ode
mnie. Idziemy?
-Idziemy. Ale spróbuj się ze mnie
zaśmiać, to nierącze za siebie.
Ruszyliśmy ponownie dalej dopiero, gdy
mnie puścił. Znam go dopiero dwa dni, a czuję się przy nim, jakbym znała go od
zawsze.
~~~
-Dzięki za miło spędzony dzień.-szepnęłam
gdy żegnaliśmy się. On jechał w zupełnie innym kierunku, niż ja.
-Nie ma za co. Muszę pokazać takiej
małej wrocławiance, że Poznań to też piękne miasto.-stwierdził. Zdzieliłam mu
przez głowę, na co się zaśmiał.
-Wrocław zawsze będzie dla mnie
najpiękniejszym miastem na całym świecie.-odparłam dumnie. Ujrzałam mój
tramwaj.-Do zobaczenia w szkole.
-Napisz, jak dojedziesz.-zawołał, gdy
wsiadałam do pojazdu. Zajęłam jedno z wolnych miejsc. Gdy wróciłam do domu Małgorzata siedziała w
salonie z tym swoim fagasem. Mruknęłam tylko, że wróciłam i skierowałam się do
swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i wysłałam Karolowi wiadomość, że
dotarłam szczęśliwie do domu. Usnęłam prawie natychmiast, gdy przyłożyłam głowę
do poduszki.
~~~~
Ubrana w moją niezawodną piżamę zeszłam na dół
do kuchni. Pech był w tym miejscu, że był tam facet ropuchy. Wyciągnęłam z lodówki sok
pomarańczowy, zabrałam jabłko i wróciłam do swojego pokoju. Po drodze jednak
spotkałam Małgorzatę, która poinformowała mnie, że mam nie próbować uciekać z
domu, bo muszę z nimi iść. Odkręciłam
sok i wypiłam ponad połowę, a następnie zabrałam się za jedzenie jabłka.
Włączyłam komputer, aby sprawdzić, z kim gra Lech. Lechia Gdańsk, dzięki Ci
boże! Będę uratowana w moim gnieździe!
Kibice Lechii i Śląska się lubią. Powiem najwyżej, że poszłam kibicować
gdańszczanom. Gdy włączyłam komunikator
zwany GG od razu napisał do mnie Arek, przyjaciel ze szkolnej ławki. Pytał, czy
nie mam problemu z poznańskimi kibicami. Zaprzeczyłam i zapytałam co we Wrocławiu.
Zapraszał mnie na mecz Śląska. Bardzo chciałam przyjąć zaproszenie, ale
zdawałam sobie sprawę z tego, że mogę mieć problem z namówieniem Małgorzaty na
dwudniowy wyjazd do Wrocławia. Napisałam, że postaram się, ale nie mogę
obiecać. Nie wspominałam nic o tym, że idę dziś na mecz Lecha z Lechią.
Pożegnałam się, gdy do pokoju weszły bliźniaczki oznajmiając, że mam zejść na
obiad. Była już 15, za dwie godziny na mecz… Czy ja to przeżyję?
och Karolu, Karolu, coś ty taki koleżeński jest dla Liliany, co? ;) poza tym nurtuje mnie jeszcze jedno. nie wiem, czy dobrze myślę, jak nie, to mnie popraw, ale... Liliana nie ma pojęcia, że Karol jest piłkarzem Lecha, right? przynajmniej nie wydaje mi się, aby ona to wiedziała. jestem więc ciekawa, jak zareaguje, gdy się o tym dowie. czyżby miało to się stać właśnie na meczu z Lechią? ;)
OdpowiedzUsuńwiem, wiem, wiem, niepotrzebne domysły snuję i to publicznie, przepraszam. dodam więc, że mi się podoba i że czekam na więcej. pozdrowienia! ;) /poznanska-siesta.blogspot.com/