piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 4.



-Wróciłem! – zawołał, gdy weszliśmy do mieszkania. – I to nie sam.
Ściągnęłam buty i bluzę, którą powiesiłam na wieszaku razem z torebką, w której miałam swoje rzeczy. Poszłam za Tomkiem , jak się okazało do salonu, gdzie piłkarze grali w Fifę.
-Lila.-uśmiechnął się Karol.-Miło Cię widzieć.
-Jak widzisz nawet poza szkołą musisz oglądać mnie i mój…
-Tomek, a ja myślałem, że to miał być męski wieczór.-mruknął jeden z nich i się zaśmiał.-Ale miło, że przyprowadziłeś koleżankę. Bartek.
-Szymek.-przedstawił się kolejny.
-Mateusz.
-Miło mi poznać.-odparłam i usiadłam obok Karola.-Mogę zagrać?
-A umiesz? – zdziwił się Szymek.
-Daj mi to, a się przekonasz.
-Spoko, ale ja gram Lechem!
-To ja poproszę Śląsk, jak jesteśmy przy koncercie życzeń.-uśmiechnęłam się i rozsiadłam wygodnie.
Tomek razem z Karolem śmiali się pod nosem, gdy ja i Drewniak czekaliśmy na rozpoczęcie meczu. Toczyła się zacięta walka, którą komentowali czasem ze śmiechem. Końcem końców wygrałam z Szymkiem, co nie powiem, ale go zdziwiło.
-Jak to zrobiłaś? – zapytał zdziwiony. – Chyba, że to przypadek.
-No wiesz? – zaśmiałam się. – Nie umiesz przegrać z dziewczyną?
- Ale jak to? Przecież… przecież…
- Nie martw się, nie jesteś pierwszym piłkarzem, który ze mną przegrał. – uśmiechnęłam się.
-To który był przede mną?
-Nie patrz tak na mnie, to nie ja! – zawołał Karol.
-Ja tym bardziej.-uśmiechnął się Tomek.
-Kto więc z tobą przegrał? – zapytał zaciekawiony Mateusz podając mi szklankę z sokiem. Podziękowałam grzecznie i spojrzałam na Tomka i Karola. Oni również patrzyli na mnie wyczekująco.
-W sumie, to było ich paru. – odparłam upijając łyk soku. – Elsner na końcu nawet nie chciał ze mną grać, bo stwierdził, że oszukuję.
-Elsner? – skrzywił się Szymek. – Skąd ty jesteś?
-A ja wiem. – zawołał Bereś. – Wybrała Śląsk Wrocław, prawda? I mówi, że grała z Elsnerem, to łosiu wyjście jest jedno. Siedzimy pod jednym dachem z kibicem Wroga!
- Błagam, nie mów, że Bereś ma rację. – jęknął Mati. – Bo już Cię polubiłem.
- Tomek, przyprowadziłeś nam kibica Śląska? Czyś ty do końca oszalał? – warczał w jego kierunku Szymek. – Ona wykorzysta naszą taktykę, sprzeda ją Śląskowi i przegramy.
- Przesadzasz. – oznajmił Tomek obejmując mnie ramieniem, chcąc dodać mi otuchy. – Lila taka nie jest.
-Przecież musi być jakiś cel tego, że tu się przeprowadziła. Bo chyba nie powiesz mi, że wielki kibic Śląska zapragnął mieszkać w Poznaniu. – fuknął. – A ty jeszcze pozwalasz jej tu siedzieć. Jeśli ona nie wyjdzie, to…
-Ty wyjdziesz, bo Lila nigdzie się nie rusza.-odparł twardo. – Nie wiesz, dlaczego się przeprowadziła. Nawet jej dobrze nie znasz, więc wyjdź, proszę Cię.
- Tomek… - szepnęłam.
-Wolisz ją?
-Uwierz Drewniak, że nie chciałam się przeprowadzać. Ale nie mogłam zostać we Wrocławiu. Moi rodzice nie żyją, a mną zajmuję się macocha, która przeniosła tu swoją firmę. Nie miałam nic do powiedzenia, a ona ciąga mnie jeszcze na wasze mecze. Oglądanie twojej mordy i dupy, na szczęście w spodenkach nie jest szczytem moich marzeń. Zwłaszcza, gdy biegasz po boisku. – warknęłam.
Tomek parsknął śmiechem, a po nim Karol, Mati i Bereś. Nawet ja się roześmiałam.  Byłam wdzięczna, że byli po mojej stronie.
-Wychodzę, to co wy robicie przechodzi ludzkie pojęcie. – wkurzony wstał i wyszedł trzaskając drzwiami. Oparłam głowę o ramię Tomka przymykając oczy.
-A my się zastanawialiśmy, co zrobi Mati, gdy się dowie.-oznajmił Tomek – Lila, nie przejmuj się. On tak czasami ma.
-A ja się cieszę, że nie kibicujesz nam.-stwierdził Bereś.- Bo będę się mógł pośmiać, gdy będziesz dogryzała Szymkowi.   
-Jesteś tak urocza, że można puścić płazem tą uwagę, że kibicujesz Śląskowi. Przecież w reprezentacji są zawodnicy wielu klubów, takich, które się nienawidzą. – powiedział Mateusz. – Zagrasz teraz ze mną? Może chociaż ja okaże się lepszy?
- Po tym, co widziałem masz marne szanse. – roześmiał się Karol.

Zagrałam z każdym z nim. Najlepszy okazał się Tomek, który ze mną zremisował. Mateusz zamówił pizze, a Tomek poszedł szukać jakiegoś filmu, który mieliśmy oglądać. Zegar wskazywał jednak 21:25, więc Karol musiał nas opuścić, aby zdążyć wrócić do akademika w którym mieszkał.  Zostałam więc z trzema piłkarzami czekając na pizzę. Gdy dostawca ją przywiózł naszą kolację usiadłam między Mateuszem i Tomkiem. Bartek siedział obok Kędziory. Byłam trochę zdziwiona, gdy okazało się, że oglądamy ‘ 3 metry nad niebem’.  Byłam na tym filmie w kinie we Wrocławiu, jednak postanowiłam się nie odzywać, tylko siedzieć.
-Mati, nie było czegoś lepszego? – zapytał Bereś w połowie filmu.
-Nie, znaczy… szukać mi się nie chciało. – stwierdził. – Lilii jakoś nie przeszkadza.
- Widziałam już. – odparłam. – Ale nawet lubię ten film.
-Jak chcecie, to oglądajcie dalej, ja się zbieram. – oznajmił. Ucałował mnie w policzek. –A my widzimy się w poniedziałek?
-Tak, tak. – odparł Mati wpatrując się w telewizor. – Odprowadzić Cię do drzwi?
-Nie trzeba, dzięki.
Wyszedł, a my zostaliśmy i obejrzeliśmy film do końca.  W końcu jednak i on się skończył, a zegar wskazywał prawie północ.
-Odprowadzić Cię? – zapytał Mateusz.
-Właśnie Możdżeń, bo jest sprawa. – zaczął Tomek. – Lilii macocha zaprosiła na noc swojego faceta, a jej i swoim córkom kazała opuścić mieszkanie. Może przenocować u nas?
-Pewnie. – uśmiechnął się. – Ale ja zajmuję pierwszy łazienkę.
Roześmiałam się i pokiwałam głową. Skierował się do łazienki.
-Masz w czym spać, czy chcesz jakaś koszulkę? – zapytał Tomek.
-Mam jakąś, ale z herbem Śląska, bo nie myślałam, że będę nocować u was. – odparłam. – A lepiej, żebym nie chodziła w waszym mieszkaniu w niej, więc jakbyś mógł…
-Jasne, zaraz coś znajdę. – odparł. – Chcesz jeszcze coś do picia? Mam ochotę na kakao.
-W sumie, to możesz mi też zrobić.  – oznajmiłam.
Poszedł do kuchni wstawić mleko, a później do swojego pokoju.
-Lila może być moja koszulka meczowa? – zapytał niepewnie. – Zapomniałem zrobić pranie i …
-Jakoś przeżyję. – westchnęłam z uśmiechem.
-Łazienka wolna. – oznajmił Mati wychodząc z niej w samych spodenkach.  Zabrałam od Tomka koszulkę, a Mateusz poinformował mnie, że na pralce zostawił dla mnie czysty ręcznik. Podziękowałam i skierowałam się do pomieszczenia. Wzięłam gorący prysznic i przebrałam się w koszulkę Tomka i przejrzałam się w lustrze. Nawet ładnie mi w niebieskim, trzeba przyznać. Szkoda tylko, że to koszulka meczowa Lecha, ale przecież nikt mnie nie widzi. Wyszłam z łazienki. Tomek wchodził właśnie do salonu z dwoma parującymi kubkami.
-Idę się tylko przebrać w piżamkę i do Ciebie dołączam.-oznajmił kładąc trzymane rzeczy na stoliku. 
Minęło 5 minut i usiadł obok mnie. Zabrał swój kubek i powoli piliśmy kakao bez słowa.
-Wiesz, że ładnie wyglądasz w mojej koszulce?
-Spróbuj tylko powiedzieć któremuś z piłkarzy Śląska, że ich Lilka paradowała w twojej koszulce, to osobiście Cię uduszę.-zaśmiałam się cicho.
-Znasz wszystkich? – zapytał.
-Jednych lepiej, innych gorzej. – wzruszyłam ramionami. – Tyle chodziłam na ich mecze z tatą, że niektórzy już mnie poznawali na mieście. Sama nawet nie wiem jak to się stało, że się z nimi poznałam.
-A teraz poznasz nas. – oznajmił. – Ktoś ze Śląska wygrał z tobą w Fifę?
-Tylko Amir. Z nim chyba tylko raz wygrałam. – stwierdziłam. – I chyba jeszcze parę razy Sobota ze mną wygrał. 
-No to nie ma takiego wstydu.-odparł.
-Kiedyś grałam też z chłopakami z Wisły. Tylko Czarek Wilk mnie pokonał. Wy też macie Wilka w zespole prawda? Chyba Jakuba?
-Ty naprawdę się nauczyłaś, kto u nas gra. – zaśmiał się.
-Nic trudnego, takie gęby, jak Drewniaka szybko się zapamiętuje. – wyszczerzyłam się. – I to na pewno nie przez to, że są ładne.
-No wiesz!
- Obraziłam przecież Szymka, a nie was. Ciebie, Matiego, Karola i Beresia lubię. – mruknęłam i ziewnęłam.
-Księżniczce się chyba spać chce. – stwierdził. –Idziemy spać?
-To sobie rozłóż kanapę. – mruknęłam.
-W sumie, to jest ona nie wygodna. – westchnął. –A ja mam duże łóżko, więc jakby…
-Gdyby nie to, że przygarnąłeś mnie do siebie  i to, że chce mi się spać, to bym się nie zgodziła. – westchnęłam. – Pokaż więc to swoje królestwo.
Chwycił mnie za rękę. Poszliśmy do jego pokoju, który był naprawdę przytulny. Połozyłam się na łóżku, przytuliłam do poduszki nakryłam kołdrą. Tomek się roześmiał i położył obok. Po chwili czułam, jak przytula się do moich pleców. Uśmiechnęłam się do siebie i przymknęłam oczy. Wcale mi to nie przeszkadzało, było całkiem miłe.  Prawie od razu usnęłam.




~~~~

Obudziłam się mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i miałam rację. Naprzeciwko moje twarzy była twarz Tomka. Uśmiechnęłam się lekko. Patrzył w moje oczy, a jego twarz znalazła się jeszcze bliżej. Pocałował mnie niepewnie, a gdy nie protestowałam uznał to za pozwolenie. Jego ręce też znalazły się pod moją koszulką.  Odwzajemniłam pocałunek. Było mi tak dobrze. Czułam się tak bezpiecznie. Po chwili oderwał się ode mnie, jednak ręce nadal miał pod moją koszulką. Chciał coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Mati.
-Wstawajcie, jestem tak miły, że zrobiłem śniadanie.-oznajmił nie przejmując się tym, w jakiej pozycji jesteśmy i wyszedł.
 -Chodźmy.-szepnęłam wstając.
-Zaczekaj..-złapał mnie za rękę. Nie spodziewałam się tego, więc upadłam na niego. Zaśmiał się i po raz kolejny mnie pocałował.-Nie jesteś zła?
-Gdybym była, to by mi się nie podobał0.-szepnęłam.
-Lila, Tomek bo zjem wszystko sam! – zawołał z kuchni Mateusz. Wstałam ponownie. Tomek zrobił to samo i skierowaliśmy się do kuchni z uśmiechami na twarzy.




~~~~

Leżałam w swoim łóżku, a zegar wskazywał prawie pierwszą w nocy. Nie mogłam usnąć, w głowie wciąż miałam Tomka.  Czułam się przy nim naprawdę wyjątkowo. Nie przejmowałam się niczym. Było po prostu idealnie. Znikały wszystkie problemy, wszystkie smutki. Nie liczyło się to, że Małgorzata może się na mnie o coś zdenerwować. Zapominałam o bliźniaczkach, które na każdym kroku razem ze swoją matką wytykały mi każdy błąd. Przy nim byłam wreszcie sobą.  Nigdy się nie zakochałam. Nie wiem, czy to, co do niego czuję można nazwać choć w małej części miłością.  Jestem przy nim naprawdę szczęśliwa, chodź nie znam go długo. Chciałabym wtulać się w jego ramiona każdego dnia. Nie powinnam się jednak zakochać. Za 11 miesięcy wracam do mojego Wrocławia. Moje serce jest za Śląskiem, a on jest piłkarzem Lecha Poznań… Przecież to nie może iść w parze prawda? Lech i Śląsk? To zupełnie do siebie nie pasuje…

~~~~

Nie spałam długo.  Przed siódmą obudziła mnie Małgorzata żądając, abym poszła kupić świeże bułki do pobliskiej piekarni. Ubrałam spodnie dresowe i pierwszą lepszą bluzkę, jaka leżała na krześle. Przeglądając się w lustrze przy drzwiach wyjściowych zdałam sobie sprawę, że to bluzka Kędziory, w której spałam poprzedniej nocy. Zaśmiałam się do siebie i wyszłam trzaskając drzwiami, wiedząc, że Matylda i Marlena jeszcze śpią. Kupiłam to, co miałam i wróciłam do domu. Zrobiłam sobie śniadanie, jak i kanapki do szkoły krzycząc, że dziś samoobsługa.  Pobiegłam do pokoju, zabrałam torbę i opuściłam mieszkanie. Miałam naprawdę dobry humor. Na przystanku wybuchłam śmiechem. Nadal miałam na sobie koszulkę Kędziory. 
W szkole byłam około 7:45. Pod klasą siedział Konrad, Emil i Julek. Usiadłam obok nich, pytając, czy mają jedno z zadań na matematykę, bo chciałam porównać wyniki. Julek wyciągnął swój zeszyt, więc dokonaliśmy porównania. Wyniki na szczęście były takie same, więc odetchnęłam.
-Hej.-uśmiechnął się Karol. – Lila, czy mnie wzrok myli, czy ty naprawdę masz na sobie naszą koszulkę meczową?
-Cuda się zdarzają. – stwierdziłam ze śmiechem. –Nie mogę być gorsza od Matyldy, która przez pierwsze dni cały czas chodziła w twojej koszulce po domu.
-Nie moja wina, że prezes mi kazał dać. – jęknął.  – A następną muszę dać jej siostrze. Będziesz na samym końcu.
-Koszulka Kędziory mi wystarczy. – wyszczerzyłam się. – I tak nie powinnam w niej chodzić.
-Ładnie Ci w niebieskim.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się.
-My tu jesteśmy! - zawołał Emil.
-Trudno nie zauważyć.-stwierdził Karol.  – Mamy teraz kartkówkę z matmy?
-Tak. – westchnęłam. – Liczę, że nie będzie to takie trudne. Wydaję mi się, że to umiem.
-To dobrze, bo ja nie. Będę miał od kogo ściągać.
-Pff…
Zadzwonił dzwonek, a po drzwiami klasy znalazł się nauczyciel. Weszliśmy do środka i każdy zajął swoje miejsce. Usłyszeliśmy hasło ‘karteczki na stół’. Uśmiechnęłam się pocieszająco do Karola, który nie miał ciekawej miny.
_________________

Wczoraj nie miałam głowy, żeby coś tu dodać, nie mówiąc już o środzie.
Marzenia się spełniają!